poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Otwarcie sezonu 2014 - Zawoja

Nie masz to jak wybrać się w góry wiosną! Śnieg zaczyna znikać ze szczytów, a temperatury zaczynają co raz bardziej wołać na motóra, tylko od wody czasem ciągnie…

Zachód Słońca
W ramach wcześniej wspomnianej akcji Misi, wybraliśmy się motosekcją na podbój Babiogórskiego Parku Narodowego. Jako że motóry wyruszały z różnych miast (Bytom, Jaworzno, Gliwice) i różnie zapatrywaliśmy się na dojazd motórem do pracy, miejsce zbiórki ustaliliśmy przy KFC w Tychach przy 44 gdzieś między 17:00 a 17:30 a… żeby do Zawoi dotrzeć nie za późno w nocy.


Po ustaleniu szyku, wykonaniu kilku pamiątkowych zdjęć i rzuceniu kąśliwych uwag do nowych nabytków naszych kolegów (doodack, czy pochwalisz?!) wyruszyliśmy w kierunku gór.

Droga przebiegała bez większych problemów, Słoneczko sprawiało, że nie było za zimno… A jak przestało sprawiać… Przejeżdżaliśmy akurat obok rzeki - zrobiło mi się strasznie zimno, ale pomyślałem - aha! woda, ciągnie zimnem od wody, wjedziemy wyżej w góry, będzie cieplej… Cóż nie było. Ba - zaczynało być coraz zimniej.

Po przyjeździe na miejsce rozwikłała się zagadka straszliwego zimna - termometr pokazał 2 stopnie Celsjusza.

2 stopnie w skali Celsjusza
Dłonie Karoli mimo jazdy w nowych cieplejszych rękawicach mogłyby chłodzić drinki w upalne dni, kolega Marek na Suzi rzucał przekleństwami i złościł się na siebie, bo miał podgrzewane manetki - ale nie podłączone. Uważny czytelnik stwierdzi - nie ma złej pogody, są tylko nieodpowiednio ubrani motocykliści! Wtedy chyba nastąpił wyjątek ;)

Przyjechaliśmy w piątek, wieczór spędziliśmy przy klimatycznym kominku ciorając w planszówki i Wielkiego Władcę (?), w sobotę wybraliśmy się na Babią Górę (my nasze podejście zakończyliśmy na Markowych Szczawinach, reszta zaatakowała Diablaka), wieczorem znów kominek i gry integracyjne ;)


Przy kominku wyniknęła rozmowa męża z żoną na temat pocenia się tej drugiej…
Misia: Ja się nie pocę, ja pachnę lawendą!
Jasiu: To idź się powieś w szafie!
W niedzielę po śniadaniu zapakowaliśmy motóry i już rozdzieleni (ja z Karolą wyjechaliśmy ciut wcześniej, najkrótszą trasą), doodack z resztą ekipy zahaczył jeszcze o m.in. o Górę Żar.

doodack wtacza się na Górę Żar
Wyjazd pomimo ciągnącego od wody zimna zaliczyliśmy do jak najbardziej udanych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz