Nie masz to jak wybrać się w góry wiosną! Śnieg zaczyna znikać ze szczytów, a temperatury zaczynają co raz bardziej wołać na motóra, tylko od wody czasem ciągnie…
Zachód Słońca |
Po ustaleniu szyku, wykonaniu kilku pamiątkowych zdjęć i rzuceniu kąśliwych uwag do nowych nabytków naszych kolegów (doodack, czy pochwalisz?!) wyruszyliśmy w kierunku gór.
Droga przebiegała bez większych problemów, Słoneczko sprawiało, że nie było za zimno… A jak przestało sprawiać… Przejeżdżaliśmy akurat obok rzeki - zrobiło mi się strasznie zimno, ale pomyślałem - aha! woda, ciągnie zimnem od wody, wjedziemy wyżej w góry, będzie cieplej… Cóż nie było. Ba - zaczynało być coraz zimniej.
Po przyjeździe na miejsce rozwikłała się zagadka straszliwego zimna - termometr pokazał 2 stopnie Celsjusza.
2 stopnie w skali Celsjusza |
Przyjechaliśmy w piątek, wieczór spędziliśmy przy klimatycznym kominku ciorając w planszówki i Wielkiego Władcę (?), w sobotę wybraliśmy się na Babią Górę (my nasze podejście zakończyliśmy na Markowych Szczawinach, reszta zaatakowała Diablaka), wieczorem znów kominek i gry integracyjne ;)
Przy kominku wyniknęła rozmowa męża z żoną na temat pocenia się tej drugiej…
Misia: Ja się nie pocę, ja pachnę lawendą!W niedzielę po śniadaniu zapakowaliśmy motóry i już rozdzieleni (ja z Karolą wyjechaliśmy ciut wcześniej, najkrótszą trasą), doodack z resztą ekipy zahaczył jeszcze o m.in. o Górę Żar.
Jasiu: To idź się powieś w szafie!
doodack wtacza się na Górę Żar |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz